Polska tenisistka nie mogła dłużej milczeć. Brutalna prawda. "Fałszywe towarzystwo"
– Każdy niby życzy ci dobrze, mówi: "good job", "congrats" – to są te klasyczne teksty, a tak naprawdę każdy tylko czeka, kiedy ci się noga powinie. Wcześniej żyłam z taką złudną nadzieją, że jednak mam tam koleżanki, że mogę znaleźć przyjaźń i że to jest fajne towarzystwo. Natomiast moja kontuzja to bardzo szybko zweryfikowała – twierdzi 32-letnia była tenisistka w rozmowie z Dawidem Celtem i Markiem Furjanem, twórcami kanału Breakpoint.
– Nikt się nie odezwał? – pyta prowadzący podcast Marek Furjan.
– No. Troszkę mnie to ukłuło, ale otworzyło oczy na to, jak to naprawdę wygląda.
"To jest w ogóle skandal. Muszę obwinić rodziców i trenerów"Paula Kania-Choduń w 2015 r. była 128. w rankingu WTA. Trzy lata wcześniej wygrała turniej deblowy w Taszkiencie. Zdobywała złote medale singlowych i drużynowych mistrzostw Polski. To lista największych osiągnięć. Nieźle zapowiadającą się karierę zatrzymała wspomniana kontuzja. – Rozwaliłam bark totalnie. Jeden lekarz mi powiedział: "jakby pani wzięła kotleta i go rozklepała totalnie, to by wyglądał jak ten pani bark" – mówi.
- Czytaj również: Wielka zmiana u Igi Świątek. Zdradził ją jeden moment
W rozmowie z Celtem i Furjanem uwagę zwraca przede wszystkim na toksyczność polskiego środowiska tenisowego. Choć razem z Sandrą Zaniewską i Magdą Linnette są z bardzo silnego rocznika 1992, to w zasadzie nigdy nie było między nimi współpracy, a głównie zazdrość.
– Było źle. I teraz tak patrzę z perspektywy, jak dużo było tam niewykorzystanego potencjału w tym naszym kociołku. My z Sandrą byłyśmy w jednym klubie i nigdy nie trenowałyśmy razem. To jest w ogóle skandal. Jak możesz doprowadzić do tego, że masz tak dobre zawodniczki – najlepsze w klubie, najlepsze w regionie nawet – no i ty nie trenujesz z nią.
Tutaj muszę obwinić naszych rodziców i trenerów, bo ty jako zawodnik młody jeszcze nie wiesz, co jest dla ciebie dobre. Ja się bałam grać sparingi. Jezu, a co się stanie jak ja z nią przegram? Coś takiego nie może mieć miejsca. Kto może sprawić, że będziesz grał lepiej? No takie osoby – Paula Kania w podcaście Breakpoint
– Na dobrą sprawę ja dopiero teraz, od roku, zaczęłam życzyć Madzi Linette dobrze. Tak szczerze. I ja się cieszyłam z jej wyników. Teraz jak w Miami ograła Coco Gauff, miałam łzy szczęścia, bo wiedziałam, ile ją to kosztowało. Ale zobacz, ile musiało minąć czasu, żebym ja do tego dorosła. Bo nawet będąc już dorosłą zawodniczką ta zazdrość była. I być może byłaby dalej, gdybym grała – mówi Paula Kania-Choduń.
Po zakończeniu kariery Paula zajęła się biznesem i komentowaniem meczów w telewizji. Wspólnie z mężem Pawłem Choduniem prowadzą salę eventową w Dąbrowie Górniczej. Słuchać można jej również podczas transmisji tenisowych w Canal+, Polsacie Sport i TVP. Wśród kibiców ma opinię osoby, która nawet Idze Świątek zadaje niewygodne pytania.
– To jest nasza praca. Jeśli ktoś gra źle, to nie możesz "cukierkować", tylko trzeba obiektywnie powiedzieć. Mówisz, że po prostu zagrał źle. Tylko z szacunkiem. Przez to, że ja wiem jak chciałabym, żeby o mnie mówiono, to nie będę komentować w złym świetle. Bo wiem, że za tym, co się dzieje aktualnie, często stoi długa historia. Nie wiem, zmarł ci dziadek, jakaś tragedia w rodzinie. I musisz to uszanować – zaznacza w rozmowie z Celtem i Furjanem
Bardzo mi się to [praca ekspertki telewizyjnej – dop. red.] podoba. I to jest plus tego smutnego tenisa. Bo gdybym nie przeżyła tego wszystkiego, to może nie potrafiłabym tego ciekawie opowiedzieć – Paula Kania-Choduń.
– Był taki moment, po turnieju w Warszawie. Ja schodzę po komentarzu, dobrze nam poszło. Słoneczko, uśmiechnięta. Patrzę, a tam Polki, zawodniczki, poryczane. I wtedy sobie pomyślałam: wow, jak ja się cieszę, że mnie już tam nie ma – mówi Kania-Choduń.
Cała rozmowa kanału Breakpoint z Paulą Kanią-Choduń:
przegladsportowy